Niczego z góry nie zakładam, więc mój świat jest wciąż pełen magii i
wszystko może się w nim zdarzyć.
Amy Tan
Podniosłam
się dość niechętnie z miejsca i sięgnęłam ręką po stojący na regale karton,
który postawiłam na starej drewnianej toaletce. Usiadłam na przysuniętym przez
siebie stołku i zdjęłam wieko, ukazując zapomniane wnętrze. Znowu się uśmiechnęłam,
widząc znajome okładki i biorąc pierwszy z zeszytów w dłoń. Przekartkowałam go
powoli, delikatnie gładząc palcami strony i wspominając spisane historie. Na
niektórych zatrzymywałam się i zaczynałam czytać, czując ogarniającą mnie
melancholię.
Dawno nie pisałam… stwierdziłam,
odchylając głowę w tył i pozwalając letniej bryzie, która wpadła przez otwarte okno,
owiać moją twarz. Przymknęłam oczy i pozwoliłam pamięci odkopywać inne
opowiadania, i te zapisane w pozostałych zeszytach, i te siedzące tylko w mojej
głowie. Myślałam o tych, które pozostawiały wiele do życzenia, jak i o tych,
które nadal mi się podobały, o błędach i perełkach, z których byłam dumna. Na nowo przeżywałam
siedzenie na parapecie w nocy i pisanie przy mdłym świetle latarni oraz bujanie
się w hamaku zawieszonym między dwoma sosnami na campingu.
Nawet
nie zwróciłam uwagi, kiedy przestałam być pisarką. Nadal się za nią uważałam, a
fakt, że nie stworzyłam nic nowego od kilku lat, traktowałam jak zwykłą blokadę
twórczą, czekając aż przejdzie. Ciągle nie było czasu, pomysłów czy chęci, bardziej
skupiałam się na szkole albo chłonięciu historii bardziej niż na ich tworzeniu.
Żadnego z ostatnio zaczynanych przeze mnie tekstów nie udało mi się skończyć. Co się stało?
Kiedyś pisanie było łatwe, przyjemne — siadałam i wstawałam dopiero, gdy
postawiłam ostatnią kropkę. Gdy teraz wspominałam swoje niedawne próby tworzenia,
myślałam o krzywieniu się, gdy fabuła nie dawała się opisać i nie chciała iść
dalej, o ciągłych poprawkach i wracaniu do początku. Może za bardzo się
staram…?
Westchnęłam
i znów spojrzałam na pyłki kurzu tańczące w słońcu jak jakieś małe wróżki i machinalnie
zaczęłam układać w głowie słowa. Kiedy przypadkowo powstał zarys pierwszego
akapitu, spojrzałam na leżący na moich kolanach zeszyt. W kieszeni miałam
długopis, który zapomniałam schować do piórnika, wychodząc ze szkoły.
Uśmiechnęłam
się do siebie, otworzyłam notatnik na pustej stronie i zaczęłam pisać.
~*~
Ostatnio jakoś czuję
coraz mniejszą potrzebę wyjaśniania czy komentowania jakichś spraw pod moimi
tekstami (bo w sumie ostatnio tych tekstów nie ma). A może to tylko w tym
przypadku? Bo myślę, że akurat ta miniaturka mówi sama za siebie.
Co najwyżej niejasny
może być dobór cytatu, ale, szczerze, nie chce mi się tego tłumaczyć, kto
zrozumie, ten zrozumie, niech każdy odbierze to na swój sposób.