UWAGA!!! Poniższy tekst jest
parodią i radzimy nie podchodzić do niego ze zbytnią empatią.
Droga JK Rowling,
Ty napisałaś książki, ale ja decyduję, co będzie potem!
Pozdrawiam,
Neville poślubił Lunę, a Fred żyje*
W Sali
Śmierci wrzała walka. Syriusz Black właśnie uchylił się przed czerwonym
promieniem zaklęcia, rzuconym przez jego kuzynkę i krzyknął:
— No,
dalej, postaraj się, przecież potrafisz!
Bellatrix
już otwierała usta, żeby wypowiedzieć formułkę, gdy nagle…
— STOP,
STOP! WSTRZYMAĆ KONIE!!!
…w
środku zamieszania pojawiła się około piętnastoletnia dziewczyna z krótkimi
blond włosami, w czarnych dresowych spodniach i niebieskim T-shircie, który
były na nią o wiele za duży. Wszyscy spojrzeli na nią jak na przybysza z innej
planety… Hmm… Cóż, pomińmy fakt, że nie ma im się co dziwić…
— Dzień
dobry — przywitała się, jak wymagała kultura. — Ja tylko na chwilę, proszę się
nie martwić. BELLA, ANI DRGNIJ! — krzyknęła, gdy Bellatrix planowała dokończyć
to, co zaczęła. — Black, suń się stąd. — Dziewczyna bezceremonialnie popchnęła
Syriusza jak najdalej od Zasłony, po czym wyciągnęła swoją różdżkę i zawołała: —
Accio przebrzydła ropucha!
Przez
powietrze przeleciało coś wielkiego i ohydnie różowego, a kiedy stanęło przed
blondynką, zebrani rozpoznali Dolores Umbridge we własnej osobie. Wyglądała na
dość poturbowaną. I wtedy dziewczyna uświadomiła sobie, że najprawdopobniej
właśnie wyrwała ją ze szponów centaurów. Ups. Do „Wielkiego Inkwizytora
Hogwartu” chyba jeszcze nie do końca dotarło, co się stało, gdyż kłębek
różowych ubrań stał bez słowa i nie opierał się, kiedy nastolatka postawiła go
dokładnie w tym miejscu, w którym przed chwilą stał Syriusz.
—
Bella, możesz kontynu…
— NIE,
NIE, NIE!!! — Między właścicielką niebieskiego T-shirta a śmierciożerczynią zmaterializowała się błękitnooka, piegowata
brunetka, odziana w brudne, wytarte jeansy i czarny podkoszulek z jakimś nadrukiem, która westchnąwszy
rozdzierająco, wyjęła zza pasa różdżkę. – Immobilus
— mruknęła w stronę atakującej, a ta znieruchomiała z uniesioną różdżką. — Ona nie zasługuje na taką śmierć! — wrzasnęła do blondynki. — Najpierw trzeba ją potorturować – wyjaśniła,
przesuwając ją z poprzedniego miejsca. — Tutaj wstawiamy Pottera.
— Nie!
— zaprotestowała ostro pierwsza z dziewczyn. — Syriuszowi będzie smutno. —
Spojrzała na Blacka, jakby mówiła o dziecku, któremu zabierze się lizaka. — Tę
zabijmy, będzie z głowy. Po za tym… Skąd wiesz, że przed Avadą Bella nie rzuci
kilku Cruciatusów? — Spojrzała na nieruchomą Bellę i uśmiechnęła się do niej
słodko.
— Ale Potter jest bardziej wkurzający! I w ten sposób będzie
o jednego horkruksa mniej! – krzyknęła. Następnie pochwyciła zdruzgotane spojrzenia
pozostałych. – Ups… Co za niezręczna sytuacja… chyba się wygadałam — mruknęła.
– Ale zamiast tego mogę wam powiedzieć, co było w przepowiedni — oświadczyła,
wskazując odłamki szkła na podłodze. Odwróciła się, rzucając jednocześnie Protego.
– Nie Malfoy, nie tobie. — Znów westchnęła i zwróciła się do dziewczyny w
dresach. — Tak więc Potter nie będzie gonił Belli, a co za tym idzie, ta będzie
mogła porzucać Niewybaczalne ile chce. – Chwyciła Harry’ego za rękę i postawiła
pod Zasłoną. — Słuchajcie, nie bądźcie zdruzgotani czy coś, uprzedzam, że za
chwilę zginie wasz najlepszy przyjaciel, chrześniak i uczeń, ale to nic
osobistego… — Po sali rozniosły się okrzyki niezadowolenia. – No dobra, dobra… niech
będzie. Załatwię wam zniżki do Miodowego Królestwa – odpowiedziała jej cisza. —
Zgoda, zgoda: dorzucę bony do Magicznych Dowcipów Weasleyów.
—
Piegowata, wstrzymaj się. — „Niebieski T-shirt XL” położył rękę na ramieniu
swojej towarzyszki. — Ja rozumiem, że nie lubisz Pottera i on cię wkurza… Więc
może tak… Zrobimy teraz to, co chciałam zrobić, czyli pozbędziemy się Umbridge.
Potem, i tak miałam taki zamiar, idziemy do Insygniów i nie pozwalamy mu wrócić
z zaświatów. Przy okazji jeszcze uratujemy… — spojrzała na wpatrzonych w nią
Remusa Lupina i Nimfadorę Tonks — …kilka innych osób. — Chrząknęła. — Co ty na
to?
— Czy
ja wiem… Muszę jeszcze skoczyć do Księcia Półkrwi, żeby zrobić porządek z
Lawender. — Dostrzegła Rona. — Ej, Weasley! Pamiętaj, NIE CAŁUJ się z Brown. To
taki plastik — zagroziła. — No dobrze… ale to ja ją załatwię — postawiła
warunek Piegowata. — Walnęłabym w nią Niewybaczalnym za każdą różową nitkę w
jej stroju, ale nie mamy na to czasu. Trzy wystarczą — mruknęła. Ustawiła
Umbridge w odpowiednim miejscu. — Finite.
Bella, byłabyś tak uprzejma i…?- wymownie poruszyła rękami.
— Nie
będziesz mi rozkazywać! — wykrzyknęła Lestrange.
— Oj,
śmiało Bella, ulżyj sobie — wtrąciła się krótkowłosa. — Wiem, że tego chcesz…
No spójrz tylko na nią — wskazała na Umbridge. — Na te różowe ciuchy, na tę
twarz ropuchy.** Powiedz, nie masz ochoty walnąć w nią porządnym Cruciatusem?
Śmierciożerczyni
spojrzała na dziewczynę. Przeniosła wzrok na Umbridge. Znów na dziewczynę i na
Umbridge. Uniosła swoją różdżkę na wysokość wzroku. W jej oczach zapaliły się
niebezpieczne błyski. Skierowała patyk na różową ropuchę i powiedziała powoli,
delektując się każdą literą:
— Crucio.
Umbridge
skuliła się z bólu i zaczęła wrzeszczeć. Kiedy Bellatrix przerwała zaklęcie,
znowu przemówiła blondynka:
—
Wiesz… Cały fandom Potterheadsów nienawidzi cię bardziej niż Voldemorta. Nie
rozumiemy jak Rowling mogła zabić… — znów rozejrzała się po zebranych i
chrząknęła — …niektóre osoby, a ciebie zostawić przy życiu… — Czarodzieje
spojrzeli po sobie, niewiele rozumiejąc. Dziewczyna zobaczyła to i zwróciła się
do nich: — Nie martwcie się, nie musicie wiedzieć, o co chodzi. A wracając do
ciebie… — Znów przeniosła wzrok na Umbridge. — To za tę twoją ohydną słodkość,
różowe stroje, cholerną nietolerancję i fałszywość. CRUCIO! — Ropucha po raz kolejny zawyła z bólu. Nastolatka w końcu
przerwała zaklęcie, a wtedy pałeczkę przejęła brunetka. Fanka kotków patrzyła z
przerażeniem, jak Piegowata okrąża ją, przerzucając różdżkę z jednej ręki do
drugiej, z jednej do drugiej, jednej do drugiej, jednej do…
— NO UDERZ W KOŃCU!!! — wrzasnęła
zrozpaczona. Brunetka podeszła do niej i przybliżyła różdżkę do pulchnego
policzka .
— Wiesz, Dolores — szepnęła jej złowieszczo do ucha — nigdy cię nie lubiłam… — odjęła broń od jej twarzy, wypuściła różdżkę i posłała ropuchę za zasłonę dopracowanym lewym sierpowym.
— Wiesz, Dolores — szepnęła jej złowieszczo do ucha — nigdy cię nie lubiłam… — odjęła broń od jej twarzy, wypuściła różdżkę i posłała ropuchę za zasłonę dopracowanym lewym sierpowym.
Otrzepała ręce i odwróciła się do reszty: — Dobra,
oszczędzimy cię, Potter, ale wiedz, że masz być grzeczny — mruknęła. Położyła
rękę na ramieniu Niebieskiego T-shirta. — To my już może pójdziemy, przepraszamy
za przerwę w zajęciach, pa, pa…
Blondynka
jeszcze odwróciła się do Pottera i powiedziała złowieszczo:
— A ty
masz u mnie dług… — Spojrzała na Hermionę i Rona. — Do was właściwie nic nie
mam, więc coś wam podpowiem… Kiedy Potterowi przyjdzie czegoś szukać po szóstym
roku… Nie dołączajcie do niego, żyjcie sobie razem, bądźcie szczęśliwi razem z Rose
i Hugo. — Omawiana para spojrzała na siebie z pytaniem „wiesz, o co jej
chodzi?”, a dziewczyna odezwała się: — Powtórzę: nie musicie rozumieć, po
prostu nie mogłam się oprzeć. — Uśmiechnęła się i zniknęła razem z towarzyszką.
***
W sali
zapadła cisza tak głucha, że aż uciskała bębenki w uszach, a atmosfera zdawała
się zbyt gęsta, by wytrzymały ją ściany.
— Wydajcie mi Harry’ego Pottera —
rozbrzmiewał głos Voldemorta — a nikomu nie stanie się krzywda. Wydajcie mi
Harry’ego Pottera, a…
— CICHO TAM!!! — ryknęła
piegowata brunetka, która niespodziewanie zmaterializowała się w Wielkiej Sali
wraz z krótkowłosą blondynką ubraną w za duży T-shirt. Pod pachą trzymała
klatkę ze zdenerwowaną sową śnieżną w środku.
— Hedwiga! Ty żyjesz! — wykrzyknął
Harry. Piegowata posłała mu mordercze spojrzenie.
— Tak, dzięki nam, bo TY zostawiłeś ją na pastwę śmierciożerców! — wydarła się na niego. Podeszła do stołu Gryfonów i wręczyła zwierzę rudowłosemu chłopakowi. – Fred, trzymaj ją, dobrze? A przy okazji, może pójdziecie sprawdzić z bratem co się dzieje, powiedzmy… na Hawajach?
— Tak, dzięki nam, bo TY zostawiłeś ją na pastwę śmierciożerców! — wydarła się na niego. Podeszła do stołu Gryfonów i wręczyła zwierzę rudowłosemu chłopakowi. – Fred, trzymaj ją, dobrze? A przy okazji, może pójdziecie sprawdzić z bratem co się dzieje, powiedzmy… na Hawajach?
— Posłuchajcie jej. Podobno jest
tam pięknie o tej porze — przytaknęła dziewczyna w T-shircie. — Ty! — Wskazała
palcem na siedzącego nieopodal Neville’a Longbottoma. — Masz to — niewiadomo
skąd wyciągnęła srebrny miecz, na widok którego większość zebranych
wytrzeszczyła oczy — i zadźgaj tym Nagini. W sensie tego węża Voldemorta. Wy —
przeniosła wzrok na Rona i Hermionę — mówiłam wam, żebyście mu nie pomagali,
ale oczywiście nikt mnie tutaj nie słucha! Dobra, nie ważne. Łapcie! — Rzuciła
im diadem, w którym tylko wtajemniczeni rozpoznali własność Roweny Ravenclaw. —
Weźcie to i czarkę i idźcie do Komnaty Tajemnic. Ron, wiem, że ćwiczyłeś
wężomowę, nie wymigasz się. — Weasley zaczerwienił się, kiedy poczuł na sobie
zaciekawione spojrzenia ludzi, którzy to usłyszeli (czyt. całej Wielkiej Sali).
— I idziecie tam RAZEM, zrozumiano? Mam na myśli ciebie i Mionę. No już, już,
sio! — Pociągnęła ich za fraki i próbowała wypchnąć z pomieszczenia, ale ci się
opierali.
— A Harry? — zapytała Granger.
— A, on. — Blondynka rzuciła
obojętne spojrzenie na bliznowatego. — My się już nim zajmiemy, nie martwcie
się. No, żegnam was! — Po czym bezceremonialnie wypchnęła ich za drzwi,
zamykając je z trzaskiem. Odwróciła się w stronę Pottera i powiedziała: —
Pamiętasz? Masz u mnie dług i czas, żebyś go spłacił. Ja jej dłużej nie
powstrzymam — dodała, wskazując głową na Piegowatą, w której oczach płonęła
chęć mordu, a miny pozazdrościłaby jej sama Bellatrix. — Proszę państwa, powiem
delikatnie: zabieramy waszego Złotego Chłopca do najgroźniejszego
czarnoksiężnika wszechczasów, aby wyżej wspomniany czarnoksiężnik mógł go
zaavadować, żeby zniszczyć swojego ostatniego horkruksa i żebyście wy, drodzy
państwo, mogli go wtedy humanitarnie zamordować. Dziękuję za uwagę.
Piegowata z uśmiechem dziecka,
które dostało nową zabawkę, chwyciła Chłopca, Który Jest Wleczony Na Śmierć za
rękę i radośnie przeszła przez salę. Odwróciła się jeszcze do stojącej na
podwyższeniu McGonagall:
— Niech się pani profesor nie
martwi, zaraz po tym jak go zabiją, postaram się, by nie bawiono się w
Cruciatiusowanie jego ciała… za bardzo — ostatnie słowa wymruczała, zamykając
drzwi Wielkiej Sali na cztery spusty i wlokąc Harry’ego na błonia.
— TY, BEZNOSY! — wrzasnęła. —
Mamy Pottera!!!
Lord Voldemort alias Tom Marvolo
Riddle widocznie nie spodziewał się tak szybkiej reakcji, bo stał w połowie
drogi do Zakazanego Lasu z dość głupią miną. Tak naprawdę wcale nie był
zdziwiony czy zaskoczony… Próbował po prostu nie pokazać, jak bardzo zranił go
tak jawny przytyk do jego braku nosa.
— Tylko powiedz ten tekst! Musisz
go powiedzieć! — wykrzyknęła blondynka, która niewiadomo skąd skombinowała
sobie fotel kinowy i kubełek popcornu. Wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem.
— Nie musicie rozumieć. No, dalej, Voldek, gadaj!
Czerwone oczy zmieniły się w
wąskie szparki, jednak Facet, Który Nie Umiał Zabić Zwykłego Dzieciaka
postanowił nie zareagować na tak bezczelne zwrócenie się do niego i postanowił
zająć się Potterem.
— Harry Potter… Chłopiec, Który
Przeżył… Umrze teraz…
— Iiiiiiiiiiiii!!! — od strony
Niebieskiego T-shirta dobiegł niezidentyfikowany pisk. — Powiedział to,
powiedział! — Dziewczyna szarpała podniecona rękaw swojej przyjaciółki.
— Tak widzę, widzę… — mruknęła z
niezbyt wielkim zainteresowaniem, po czym z błyskiem satysfakcji w oczach
popchnęła Harry’ego prosto pod nos… dobra, to porównanie było chamskie, prosto
pod różdżkę Voldemorta. Następnie strąciła blondynkę z fotela, zabrała jej
popcorn i poczęła skandować: — Zabij! Zabij! Zabij! Zabij! — wściekle
podskakując i rozsypując zawartość pudełka. Voldemort uniósł różdżkę, otworzył
usta, a w tym momencie Niebieski T-shirt poderwał się z ziemi i swoim zwyczajem
zawołał:
— STAĆ! — Wszyscy śmierciożercy z
Voldemortem na czele spojrzeli na nią nieprzychylnym wzrokiem, ale to był pikuś
w porównaniu z Piegowatą, która w tej chwili zamieniła się w spragnionego krwi
swojej towarzyszki od siedmiu boleści bazyliszka. Blondynka nie śmiała spojrzeć
jej w oczy i zaczęła pośpiesznie tłumaczyć: — Potter musi wiedzieć, DLACZEGO to
robi. I nie, bliznowaty, nie chodzi tu tylko o to, że cię nie lubimy, a Voldi
powiedział, że da wtedy spokój naszym ukochanym bohaterom, o nie… No dobra, po
części tak, ale w tym wszystkim zawsze był jakiś głębszy sens… Masz to —
wyciągnęła z kieszeni fiolkę ze srebrzystoniebieską gazo-cieczą i rzuciła
Potterowi, któremu, o dziwo, udało się to złapać — i to — z drugiej kieszeni
wyciągnęła myślodsiewnię, którą postawiła przed Złotym Chłopcem. Czarnowłosy drżącymi
rękami odkorkował fiolkę i powoli wlał jej zawartość do misy, po czym patrzył,
jak wiruje i przybiera coraz to różne kształty. — No właź tam! — Niebieski
T-shirt wepchnął głowę Pottera w odmęty wspomnień.
Piegowata z różdżką wyćwiczoną w
rzucaniu Niewybaczalnych, powstrzymując się od walnięcia w blondynę Avadą,
odetchnęła głęboko, po czym podeszła do Riddle’a. — Trochę to potrwa. Może
partyjkę szachów? — zaproponowała, przetransmutowując najbliższy kamień w
planszę i pionki.
Kiedy ostatni z Potterów wynurzył
się z jakże wstrząsającego wspomnienia mówiącego, że ma się zabić, zobaczył
dość niecodzienny widok… Otóż jego nemezis, wróg numer jeden, najgroźniejszy
czarnoksiężnik wszechczasów siedział na trawie po turecku pochylony nad partią
Szachów Czarodziejów i rwał sobie włosy z… Dobra, cofnij… Pochylony nad partią
Szachów Czarodziejów i zdruzgotany patrzył, jak dwunastolatka siedząca
naprzeciwko niego po raz kolejny już mówi:
— Mat.
Oczywiście żadne z nich nie
zauważyło, że Harry Potter wrócił już do świata żywych i Voldemort miał zamiar
znowu uciekać swoim królem, jednak Niebieski T-shirt nie stracił swojej
czujności.
— Pragnę tylko poinformować, że pan
Harry James Potter zaszczycił nas swoją obecnością.
Riddle spojrzał na Chłopca, Który
Przeżył, a potem na swoją przeciwniczkę.
— Wygrałaś — warknął w jej
stronę, przewracając swojego króla, podnosząc się i stając naprzeciwko
bliznowatego.
Harry przybrał zawzięty wyraz
twarzy, opuścił różdżkę i popatrzył Voldemortowi w… nazwijmy to oczami. Ten
wykrzywił „twarz” w uśmiechu i wyszeptał dwa słowa…
— Avada Kedavra.
Zielona poświata ogarnęła
Chłopca, Który Przeżył i powoli ułożyła go ciężko na trawie. Oczy zamknęły się,
a bezwładna ręka wypuściła różdżkę. Świat na chwilę zamarł, wszystko ucichło…
Wtem błonie wypełnił dziki pisk radości. Dwunastoletnia dziewczynka z wyrazem
satysfakcji chwyciła Czarnego Pana za ręce i zaczęła tańczyć wraz z Voldkiem
taniec radości.
— Potter nie żyje, Potter nie
żyje, Potter nie żyje!!! — wesoły śpiew rozbrzmiewał wśród śmierciożerców.
Blondynka spojrzała na to
wszystko i pokręciła głową z politowaniem. Podeszła do wesołych Riddle’a i
Piegowatej, po czym odciągnęła dziewczynę od czarnoksiężnika. Złapała ramię
towarzyszki jedną ręką, a drugą chwyciła martwe ciało Pottera i nie zwracając
uwagi na to, że obija się ono o wszelkie kamienie i dołki jakie były na ich
drodze, powlokła ich do Hogwartu. Rzuciła ścierwo pod drzwiami Wielkiej Sali, z
których zrzuciła zaklęcie i pozwoliła zalegającym po drugiej stronie ludziom
wyjść do sali wejściowej.
Piegowata, wciąż z wielkim
uśmiechem na twarzy, spojrzała w oczy zdruzgotanym bliskim leżącego przed nią
truchła. — No więc, jakby to powiedzieć… pomogłyśmy zabić Chłopca, Który
Przeżył, waszego najlepszego przyjaciela, ukochanego ucznia i towarzysza broni,
który był jedynym człowiekiem zdolnym zabić tego o tam. — Wskazała ruchem głowy
piszczącego z uciechy jak nastolatka Lorda Voldemorta. Ktoś wybuchnął płaczem,
ktoś inny krzyknął zdruzgotany. Ignorując to wszystko, spytała: – Weasley, jak
wam poszło? — W odpowiedzi pod jej nogami wylądowały resztki czarki Helgi
Hufelpuff i tiary Roweny Ravenclaw. — Bardzo ładnie. Longbottom? — Neville,
wciąż przerażony, wywalił resztki gada na podłogę, a Voldzio krzyknął oburzony
gdzieś z tyłu. Piegowata patrzyła jeszcze chwilę na płaczące dziewczęta i
zaciskających wargi chłopców. Westchnęła. — Dobra, już się napatrzyłam, jak
cierpią. Może być. — Kopnęła Pottera w pierś — Te, bohater, wstawaj, potem
sobie pogadacie z Dumbledore'em! — krzyknęła.
Potter powoli otworzył oczy, a
wśród zebranych rozległy się krzyki zarówno szoku jak i radości. Powoli zaczęli
podbiegać do niego jego bliscy i ściskali go jak żądne krwi węże boa. A
Voldemort? Cóż, powiedzmy, że był lekko podłamany…
— NIEEEEEEEEE!!! Czemu?! Czemu on
zawsze musi wyjść cało?! To już szósty raz!!! Czy ja proszę o zbyt wiele?!
Jedyne, czego chciałem, to śmierć tego jednego dzieciaka! Co ze mnie za
czarnoksiężnik skoro nie mogę zabić zwykłego bachora?! — Z czerwonych oczu Toma
Riddle’a lały się rzęsiste łzy, a jakiś śmierciożerca podawał mu chusteczkę
higieniczną. Już Nie Taki Bardzo Czarny Pan przyjął dar bez słowa i hałaśliwie
wydmuchał… szparki…
Zaistniałą sytuację zobaczyła
blondynka. Podeszła powoli do Voldiego i delikatnie położyła mu dłoń na
ramieniu.
— Zostaw mnie! — zaprotestował
płaczliwym głosem Voldemort, jednak dziewczyna nie zraziła się.
— Tommy… Nie przejmuj się tak… —
powiedziała jak do małego dziecka. — Mówiłeś, że było sześć nieudanych prób.
Chłopak nadal żyje, ty nadal żyjesz… Coś trzeba z tym zrobić i Potter
prawdopodobnie będzie chciał z tobą walczyć po raz SIÓDMY. Wiadomo, że siódemka jest najpotężniejszą magiczną liczbą***, czyż
nie? Może teraz się uda?
Voldemort na te słowa
rozpromienił się. A zamieszanie wokół Chłopca, Który Przeżył, By Wkurzać
Piegowatą wciąż trwało. Blondynka wyjęła swoją różdżkę, skierowała ją w górę i
potężnym hukiem zwróciła uwagę zebranych.
— Proszę państwa, ale coś tu
jeszcze zostało niezałatwione… Panie Potter, panie Riddle… Proszę na środek. —
Wywołani wykonali jej polecenie, a ona przyłożyła sobie różdżkę do gardła,
mrucząc pod nosem Sonorus. — Panie i
panowie! — zawołała, a jej głos poniósł się po całej sali wejściowej. — Oto
nadszedł czas na ostateczny pojedynek! Spotkali się już ze sobą sześć razy,
nadszedł czas na siódmy! W białym narożniku Gryfon, lat siedemnaście, Złoty
Chłopiec, Chłopiec, Który Przeżył… Haaarryyyyy Potter! — Za plecami opisywanego
rozległy się wiwaty, a kiedy ucichły, dziewczyna kontynuowała: — Zaś w czarnym
narożniku Ślizgon, lat… dość dużo… Czarny Pan, Ten, Którego Imienia Nie Wolno
Wymawiać, Sami-Wiecie-Kto, Lord Voldemort, Tooom Marvooolooo Riddle! — Tym
razem to śmierciożercy wydali z siebie wrzaski, które miały być symbolem ich
dopingu. — Panowie, to ma być czysta gra… — zaczęła, ale po chwili wybuchła
śmiechem. — Żartowałam, wszystkie chwyty dozwolone!
Kiedy Niebieski T-shirt zszedł z
linii ognia, rozpoczął się pojedynek.
Piegowata z nietęgą miną
przyglądała się paplającemu Potterowi, podczas gdy blondyna tłumaczyła Fawkesowi,
że Tiarę Przydziału można by trochę podrasować, przyszywając kilka ćwieków tu i
ówdzie…
Harry wycelował w Voldemorta
różdżką Dracona.
— Exepeliar…
— PROTEGO!!! — ryknęła w końcu.
Oczy wszystkich po raz kolejny zwróciły się ku niej, tym razem bardziej
zniecierpliwione, niż zaskoczone.
— Słuchaj, naprawdę nie uważasz,
że już wystarczy? Wiesz, fajnie, uratowałyście kogo trzeba i tak dalej,
jesteśmy wdzięczni, ale zaraz wszystko się skończy, więc… — zaczął
niecierpliwie Ron, przeczesując włosy zmęczonym gestem.
— Przymknij się Weasley —
warknęła. — I tak Hermiona wyjdzie za Draco — mruknęła. Z ust Granger wydobył
się oburzony krzyk, a Malfoy zaczął gorączkowo protestować.
— Uspokój się, żartowała —
oświadczył Niebieski T-shirt, trzepiąc towarzyszkę po łbie. — Jeszcze do tego
wrócimy — syknęła jej do ucha.
— To jak, możemy kontynuować? Coś
tak trochę nam niewygodnie — zaczął Chłopiec, Który Po Raz Wtóry Przeżył.
— Nie. Teraz ja przemawiam. — Autorka
obecnego zamieszania wzmocniła sobie magicznie głos.
— Otóż macie się radować, gdyż
zabieram od was Tomcia, by posiadać zaiste godnego partnera do szachów. Takowoż
oświadczam, iżby nie wypełnię zacnego postanowienia mego, jakoby Pottera
ponownie zabić, gdyż swego rodzaju rolę w uprzednich działaniach takową odegrał
— wyjaśniła spokojnym i wyrafinowanym głosem. — A JEŚLI KTOŚ MA Z TYM PROBLEM
TO DOSTANIE WPIERDOL!!! — ryknęła na zakończenie. Po czym wzięła Marvola pod
rękę, Niebieską brutalnie oderwała od Freda i odwróciła się jeszcze na koniec. —
Zadowoleni? To też jakiś happy-end.
A następnie, radośnie podskakując,
szwadron śmierciożerców z Czarnym Panem i dwiema nastolatkami na czele, ruszył
w stronę zachodzącego słońca…
___
*tłumaczenie obrazka z http://letterstomrpotter.tumblr.com/:
**Sama nie czuję, kiedy rymuję! xD
***Słowa wypowiedziane przez Toma Riddle’a do Slughorna,
kiedy pytał, czy można rozczepić duszę na siedem części.
~*~
Obliviate!
Właśnie
zapomnieliście o tym czasie, który minął od ostatniej notki! Więc…
Tak, tak, wiem, notka
dość szybko, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby jej nie dodać xD
Nie no, a tak na
serio to PRZEPRASZAM!!!
Przepraszam,
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam,
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam,
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam,
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam,
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam,
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam,
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam,
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam,
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam,
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam,
przepraszam, przepraszam!
Wybaczycie mi? Podoba
mi się ta notka i dlatego mam nadzieję, że Was nią przekupię xD
Współpisana ze
Złodziejką vel Piegowatą. Dziękuję jej za pomysły i nieocenioną pomoc :D
Jak widzicie, zaszło
tu kilka zmian. Pojawiła nam się szeroka lista. Co prawda nieco inna niż ta z onetu,
ale ja osobiście wolę taką niż żadną ^^
Oprócz tego dodałam
także nową metodę informowania:
Od tej pory możecie
być powiadamiani o rozdziałach także na Twitterze! Wszystko w zakładce
powiadamiam :D
Mój TT znajdziecie w
zakładce „O mnie” oraz klikając w zakładkę „Twitter” xD
No… to by chyba było
na tyle…
Do napisania!
Umarłam i posikałam się ze śmiechu zarazem, gdy to przeczytałam! Na Merlina! Nie no... ŚWIETNE!!! Koffam to! Już daję link do miniaturki na bloga z linkami!
OdpowiedzUsuńI każde wspomnienie o wyglądzie Voldemorta... I szachy... UMIERAM!!! Najlepsza miniaturka humorystyczna jaką kiedykolwiek czytałam! I nie piszę tego ze względu, że jesteś moją betą! Co to to nie! Ja szczera jestem i pisze komente, bo miniaturka zaczepista!!! I LOVE YOU!!!
Nie wiem co dalej pisać... Pomysł genialny, nie spotkałam się z podobnym xD
Więc podziękowania dla Ciebie i ze Złodziejką vel Piegowatą xD Koffam ja Was!!!
Weny mnóstwo życzę! :******
BUZIAKI!!!
HAHAHAHAHA
no... koniec xD
Niezrównoważona
(prawda, że ta nazwa bardzo do mnie pasuje? ;D)
[zaklinacze-dusz.blogspot.com]
HAHAHAHAHAHAHA
Hahahaahahaha umieram ze śmiechu :) Boskie to masz xD Najlepsze zakończenie jakie kiedykolwiek widziałam :D Wszystko od początku do końca jest świetne xD Pierwszy raz widzę taki pomysł, ale wykonanie mistrzowskie :** Oby więcej takich małych arcydzieł ;)
OdpowiedzUsuńHAHHAHAHAHA, ty to masz mózg! XD
OdpowiedzUsuńnie czytałam jeszcze takiego bloga. hehe.. ale wiesz ty co? Ten ślub Draco i Hermiony... jak to żartowałaś?! Dobrze wiesz, że jestem ich shipperką, och...
lecę czytać wszystkie twoje teksty. : D
ej, wpadnij kiedyś do mnie :> http://jest-tylko-wladza.blogspot.com/