Tak wiele można zepsuć, a tak niewiele naprawić…
internetowa.33
TRZASK!
W domu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Brązowowłosa kobieta zaalarmowana
hałasem wpadła do salonu, na środku którego siedziała dwuletnia dziewczynka z
porozrzucanymi wokół niej kawałkami dawnego wazonu. Jakimś cudem ona sama nie
miała ani jednego zadrapania. W rączce trzymała serwetkę, na której jeszcze
chwilę temu spoczywało teraz potłuczone naczynie, i patrzyła wielkimi oczami na
matkę. Kobieta westchnęła i oparła ręce na biodrach.
— Masz
destrukcyjną naturę, co?
Dziewczynka
w odpowiedzi zaśmiała się i zaklaskała w rączki. Jej włosy zaczęły mienić się
wszystkimi kolorami tęczy. Brunetka pokręciła głową, wyjęła różdżkę i mruknęła:
— Reparo.
Dwulatka
patrzyła urzeczona jak odłamki szkła z powrotem łączą się w wazon, który po
chwili wrócił na swoje miejsce. Dziecko spojrzało na swoją mamę i ponownie
wesoło zaklaskało w rączki.
***
TRZASK!
—
Nimfadoro, możesz wreszcie przestać wszystko tłuc?! — Kobieta zmierzyła
pięciolatkę groźnym spojrzeniem ciemnych oczu.
— Ne. —
Dziewczynka pokręciła główką uśmiechnięta. — Naplaw.
Andromeda stłumiła śmiech, po czym skierowała różdżkę na potłuczoną szklankę,
mówiąc dźwięcznie:
— Reparo.
***
Siedziała
w bibliotece i pisała swoją pierwszą hogwarcką pracę domową. No… Próbowała.
Znaczy… Stwarzała pozory, że próbuje… Dobra, próbowała stwarzać pozory. Bujała
się na krześle, patrząc bezmyślnie na grzbiety książek leżących na półce przed
nią.
TRZASK!
Upadła
na podłogę i spojrzała na połamaną nogę krzesła, mrugając zaskoczona oczami.
Lekko otumaniona pomyślała, że pani Pince prawdopodobnie właśnie szła
sprawdzić, co zakłóciło święty spokój i ciszę jej królestwa. Wizja wrzeszczącej
na nią bibliotekarki natychmiast otrzeźwiła jej umysł. Wiedziała, jakiego
zaklęcia użyć. Tyle razy widziała, jak rzucają je jej rodzice! Wycelowała
różdżką w mebel i powiedziała cicho, niepewnie:
— Reparo…
Krzesło
wróciło do poprzedniego stanu, a ona usiadła przy swoim zadaniu, udając, że nic
nie wie o źródle nagłego hałasu. Nie mogła jednak powstrzymać wkradającego się
na jej usta uśmiechu i jaskrawożółtego koloru ogarniającego włosy.
***
Delikatnie
zapukała do drzwi, ale nikt nie odpowiedział. Z wahaniem nacisnęła klamkę i
wychyliła się zza lekko uchylonych drzwi.
— Halo?
— spytała niepewnie. — Profesorze Dumbledore? — Cisza. Otworzyła szerzej drzwi
i weszła do pomieszczenia. Rozejrzała się. Gabinet był pusty. Zastanawiała się,
co ma zrobić. Skoro właściciela nie było w pokoju, powinna wyjść… Ale przecież
ją wzywał, więc może zaraz przyjdzie? Postanowiła poczekać, aż dyrektor wróci. Rozejrzała
się po kolistym pokoju, zastanawiając się, ile czasu zajmie profesorowi…
cokolwiek tam robił… Na stolikach były poustawiane dziwne srebrne instrumenty. Jedne
terkotały, z innych wydobywały się smużki dymu. Zaciekawiona podeszła do stolika,
żeby przyjrzeć się im bliżej. Wyciągnęła rękę i dotknęła jednego z nich. Nic się
nie stało. Ośmielona tym wzięła go w dłoń i uniosła na wysokość wzroku. Jednak
palce tak jej się trzęsły, że wypuściła przedmiot, który z cichym brzękiem rozbił
się na kawałki na podłodze.
— No
nie! Czemu zawsze ja?! — Uklękła, zastanawiając się w panice, co ma zrobić.
Nagle spłynęło na nią olśnienie. Była czarownicą czy nie? Wyciągnęła różdżkę i
drżącym głosem wypowiedziała inkantację: — Reparo.
— Kawałki srebra zebrały się w całość i już po chwili na dywanie stał
terkoczący instrument. Ostrożnie wzięła go w obie ręce i powoli postawiła z
powrotem na stoliku. Odetchnęła z ulgą i usiadła na krześle z daleka od
wszelkich delikatnych przedmiotów.
***
Denerwowała
się. Szykowała się dobre dwie godziny. To wszystko przez włosy. Cokolwiek by
nie zrobiła, one żyły swoim życiem, zdradzając jej uczucia. Przekleństwo
metamorfomaga. W końcu zrezygnowała z bezsensownych prób opanowania niesfornej
fryzury i ruszyła w stronę sali wejściowej. Już tam stał. Widząc go,
uśmiechnęła się, pomachała mu i przyspieszyła kroku. Nie zauważyła nierówności
w podłodze i przewróciła się, zahaczając o nią butem. W rozpaczliwej próbie
uchronienia się przed upadkiem złapała stojącą nieopodal zbroję, co jednak
tylko sprawiło, że przewróciła się razem z nią. Wszystkiemu towarzyszył dźwięczny
i melodyjny huk. Usłyszała przyspieszone kroki, a po chwili ktoś kucający obok
niej spytał:
—
Wszystko w porządku?
— Ktoś
zepsuł podłogę — wymamrotała z twarzą wciąż wtuloną w kafelki. Odpowiedział jej
wesoły śmiech, a po chwili silne ramię pomogło jej się podnieść.
—
Wypadałoby to naprawić, nie uważasz? — wskazał z uśmiechem na porozrzucaną zbroję.
— Chyba
tak… — Nastąpiła chwila ciszy. Chrząknęła, skierowała różdżkę w kupę złomu i
mruknęła pod nosem: — Reparo. —
Zbroja złożyła się w całość i stanęła na swoim miejscu. Przystojny brunet z
uśmiechem wziął ją za rękę i poprowadził do wyjścia z zamku, ona jednak
skupiała się na karceniu siebie samej.
Ty idiotko, co ty myślałaś? Że naprawi to za
ciebie? Dobre sobie, obudź się, takich facetów nie ma!
***
Wpadła
zmarznięta do Kwatery Głównej. Strzepała śnieg z czapki i wsadziła ją do rękawa
kurtki, którą powiesiła na wieszaku przy drzwiach. Przeszła do jadalni,
szerokim łukiem omijając ten okropny stojak na parasole w kształcie nogi
trolla. Przy stole siedział tylko poznaczony bliznami blondyn, który uśmiechnął
się do niej, gdy weszła. Odpowiedziała mu tym samym.
—
Cześć, Remusie. Nikogo jeszcze nie ma?
Pokręcił
głową.
— Nie.
Jesteśmy pierwsi.
Zadrżała.
—
Zmarzłam. Co powiesz na gorącą czekoladę?
— Z
miłą chęcią. — Jego uśmiech prawie zwalił ją z nóg. Szybko poszła do kuchni, żeby
nie zobaczył jej czerwonych włosów. Kiedy już się uspokoiła i przywróciła na
głowę stary dobry róż gumy balonowej, wzięła się za robienie czekolady. Weszła
do jadalni z dwoma kubkami w dłoniach. Nie zauważyła jednak zawiniętego dywanu
i już po chwili ona razem z parującą zawartością naczyń i odłamkami porcelany
znalazła się na podłodze. Na oczy opadł jej kosmyk włosów, który w
zastraszającym tempie robił się ognistoczerwony. Przeklęte kłaki!
Właśnie
mruczała pod nosem swój plan zgolenia się na łyso, kiedy ktoś ze śmiechem
pomógł jej się podnieść na nogi.
— Nie
rób tego, zdecydowanie bardziej wolę cię z włosami niż bez nich. — Dobrze, że
nie istnieje już bardziej czerwony kolor. — Trzeba by to posprzątać, co? — Pokiwała głową i już sięgała
po różdżkę, ale on ją ubiegł, wyjmując swoją i mrucząc pod nosem Reparo. Kubki stanęły całe na podłodze w
całej swojej okazałości, a czekolada zniknęła po cichym Chłoszczyć. — Usiądź, teraz ja zrobię coś do picia. — Mrugnął do
niej, wziął kubki i poszedł do kuchni, co dało jej czas na przypomnienie sobie,
jak się oddycha.
***
TRZASK!
Dom wypełnił śmiech dziecka. Kobieta z różowymi włosami wpadła do pokoju i
podeszła do kołyski.
—
Teddy, ty mały łobuzie. — Pokręciła z uśmiechem głową. Po chwili poczuła jak
ktoś obejmuje ją od tyłu.
— Co
zrobił? — mruknął, całując jej szyję.
—
Złamał grzechotkę. Znowu. — Zaśmiała się.
— Oj,
no to trzeba to naprawić. — Skierował różdżkę w stronę dwóch kawałków i
powiedział cicho: — Reparo.
W
pokoju dało się usłyszeć wesoły śmiech dziecka i głośne cmoknięcie w policzek.
~*~
Cóż, ostatnie dwa
akapity skomentuję jednym słowem: REMUDORA! Muhaha, nic tylko szczerzę się do
monitora. To moja naturalna reakcja na to słowo. No bo czyż ono nie jest
śmieszne? I kojarzy mi się z Teodorą xD
Jeszcze co do
miniaturki to pragnę podziękować @leukneys za pomysł na scenę w gabinecie
dyrektora :D Co prawda dołożyło mi to trochę pracy z wyszukiwaniem przedmiotów,
które można tam zepsuć, co chyba zajęło mi więcej niż samo pisanie miniaturki
xD
A… Bo mnie też tak
trochę dawno nie było… Ale wybaczcie mi to! Ja już taka jestem! Trzeba się z
tym pogodzić… Ale i tak mnie kochacie, prawda? Prawda…?
A z okazji tego, że
do północy zostało nam 10 minut, życzę Wam
zgodnie z tradycją szczęśliwego Nowego Roku oraz, trochę odchodząc od
tradycyjnych życzeń, wspaniałego pokazu sztucznych ogni od bliźniaków. I
żebyście, dziewczyny, znalazły takich facetów, którzy będą wiedzieli, kiedy
rzucić za Was Reparo, a chłopaki,
żebyście takimi facetami byli! :D
EDIT 01.01.2013
Założyłam nowe gg, z którego już poinformowałam was o dzisiejszej (właściwie to już wczorajszej xD) notce, od teraz to z niego będę wysyłała wszelkie informacje i proszę też, żebyście swoje wysyłali też właśnie na ten.
Osoby, które nie są informowane, w związku z czym do nich nie napisałam, znajdą nowy numer w zakładce "O mnie" ;D
Amen, dziękuję, idźcie świętować ^.^
EDIT 01.01.2013
Założyłam nowe gg, z którego już poinformowałam was o dzisiejszej (właściwie to już wczorajszej xD) notce, od teraz to z niego będę wysyłała wszelkie informacje i proszę też, żebyście swoje wysyłali też właśnie na ten.
Osoby, które nie są informowane, w związku z czym do nich nie napisałam, znajdą nowy numer w zakładce "O mnie" ;D
Amen, dziękuję, idźcie świętować ^.^
Lubię Tonks. Jest naprawdę zakręconą osobą, na którą nie da się reagować inaczej niż śmiechem. Uwielbiam Remusa. Niezaprzeczalnie i nieodwołalnie. Ale naprawdę nie lubię Tonks i Remusa razem. No po prostu nie. Z jednej strony może i faktycznie przeciwieństwa się przyciągają, ale oni zupełnie według mnie do siebie nie pasują. Chociaż może to być wina mojej obsesji na punkcie Remusa, która przejawia się myślą, że nikt nie jest dla niego wystarczająco dobry.
OdpowiedzUsuńTo jak już się teraz pożaliłam, to mogę przejść do twojego opowiadania, które, wbrew temu, co napisałam powyżej, bardzo mi się podobało. Może to dlatego, że niewiele było Remudory (co za głupie słowo; pierwszy raz na nie trafiam, ale bardzo mi się nie podoba, to kolejne potwierdzenie tego, że oni po prostu do siebie nie pasują xD).
Ładnie powiązałaś niezdarność Tonks z zaklęciem reparo. Faktycznie, skoro od dziecka miała skłonność do niszczenia rzeczy, to często musiała patrzeć na ich naprawianie, a takie składanie się do kupy roztrzaskanych części musiało być niesamowite. No i to ciekawy pomysł, że książę z bajki Dory nie musi otwierać przed nią drzwi, ani płacić rachunków, ale właśnie naprawiać coś, co ona potłukła. To takie urocze i niewinne, i bardzo mi się podoba. No i Remus pasuje do takiej roli: nie dość, że będzie jej drzwi otwierał, to jeszcze zareparuje to, co ona zepsuła.
A na koniec taka drobna uwaga: "Dorosła pokręciła głową, wyjęła różdżkę" -> nie dałoby się tego jakoś podmienić, bo wydaje mi się, że "dorosła" brzmi dziwnie w tym kontekście.
A w nowym roku życzę ci dużo weny, żeby posty ukazywały się częściej :)
A ja wręcz przeciwnie Remudorę (chociaż pierwszy raz spotykam się z tym słowem xd) uwielbiam :) I może dlatego z tak wielkim entuzjazmem zabrałam się do lektury ^^ Uwielbiam Tonks właśnie za tą niezdarność, którą tak świetnie pokazałaś. Tonks i Reparo to zdecydowanie dobry pomysł, który zupełnie oddaje charakter tej postaci. A Remus jako książę z bajki, naprawiający zepsute przedmioty - cudo. Właśnie za to tak bardzo ich kocham. Słowem miniaturka urocza :D Z chęcią przeczytam poprzednie :)
OdpowiedzUsuń