"Trzeba kłamać, by robić to,
na co na co ma się ochotę."
~Barbara Rosiek
Stoję na krawędzi.
Jeden krok, dwadzieścia pięter i
strach. Dokładnie tyle dzieli mnie od betonu, którym wyłożono ziemię poniżej.
Wiatr kołtuni moje włosy, jakby igrał z moim napiętym do granic karkiem.
Mięśnie niczym struny skrzypka, oddech próbujący nadążyć za tętnem. Adrenalina
rozchodzi się po mnie niczym narkotyk, ale nie jest to sygnał walki. To zwykła
próba ucieczki.
Tchórz.
Nie, to
nie prawda. Potrafię to udowodnić. Potrafię.
Patrzę w dół.
I nagle od ziemi dzieli mnie tylko dwanaście pięter i
strach.
To nie odwaga. To
głupota. Za dwanaście pięter nie będzie już strachu. Będzie zgrzyt kości o
kamień, będzie trzask łamanej czaszki. Będzie krew. I będzie śmierć.
Nie, to
nie prawda. Potrafię to udowodnić.
Lecę pionowo w dół, przybliżając się do gruntu. Ile mi
zostało? Dziewięć pięter? Osiem? Koniec strachu. Tylko ciekawość.
Zainteresowania, co stanie się te kilkanaście metrów niżej. Czy się uda? Czy
może przeforsowałem?
Wiatr ocierał się o mnie, odrzucał włosy w
tył, wyciskał łzy. Do czego jestem zdolny? Jak daleko mogę się posunąć?
Nigdy nie przestaniesz
sprawdzać? To koniec. Rozbijesz się. Tam jest grunt, tam czeka twój kres.
Nie, to
nie prawda. Potrafię to udowodnić.
W jaki sposób? Z zaświatów? Nie możesz
zakwestionować grawitacji.
Nie, to
nie prawda. Założysz się?
Nie ma sposobu na potwierdzenie twardości ziemi. Nie
istnieje żaden dokument, żaden certyfikat świadczący o rzeczywistym zbiciu
masy. Nie oficjalnie. Nie stoi tam nikt, kto mógłby potwierdzić jej istnienie.
A co za tym idzie, równie dobrze może
ona być kłamstwem.
A kłamstwo pozostaje prawdą tak długo, jak ktoś w nie
wierzy.
Nie mam nikogo, kto mógłby uwierzyć, że tam na dole zginę.
Ja za to wierzę, że będzie odwrotnie. Jeden do zera.
Nieprawda. Nie możesz negować twardości ziemi.
Nie wierzysz w to. Ja w to nie wierzę.
Więc
nie wierz w ziemię, wierz we mnie.
Nie mogę. Jesteś
kłamcą. Jak mam w ciebie wierzyć?
Dobrze.
Więc po prostu mi zaufaj.
Dwa piętra.
Zwalczając opór powietrza, wyciągnąłem przed siebie rękę z wystawionymi dwoma
palcami. To wszystko kłamstwo, nie prawda. Zamknąłem oczy. A kłamstwo nie może
zabić w tak fizyczny sposób. To niemożliwe. Wiem, że nie. Wiem też, że wcale
się nie rozbiję. Dlatego nadal mam
zamknięte oczy. I uśmiech na ustach.
Nie uwierzysz.
Chcesz
się założyć?
Przeżyłeś.
No
widzisz. Jednak uwierzyłem. Zadziałało. Znowu.
Tak, tak, niesamowite.
Ale kim ty jesteś, by kwestionować materię? Kim ty jesteś, by decydować o prawdzie?
Jestem
bogiem kłamstw. I właśnie ci pokazałem, że potrafię to udowodnić.
_______________________________________________________________
Wyjątkowo, brak komentarzy z mojej strony. Po prostu czytajcie, komentujcie, jeśli możecie. Przepraszam, że krótko, ale niektórych rzeczy nie należy niepotrzebnie rozciągać.