Zaczęło
się niewinnie — od oglądania się za kobietami na ulicach. To jeszcze wcale nie
musiało nic znaczyć — coś przykuło uwagę, była specyficznie ubrana, miała
ciekawą torebkę… Potem jednak pojawiały się kolejne symptomy. Przełomem było
chyba zapatrzenie się w biust koleżanki. I myśli. Niekoniecznie brudne, chociaż
te też. Ale też bardziej romantyczne — wspólne mieszkanie, śniadania do łóżka,
róże i inne sprawy powszechnie uważane za domenę zakochanych. Nie dotyczyły nikogo
konkretnego, po prostu kobiet ogółem. Czy stały związek z kobietą był w ogóle
możliwy?
Z
początku była nadzieja, że może nie jest to całkowicie nieodwołalne, że może
zwyczajnie jest bi, ale po jakimś czasie i to zniknęło. Faceci byli tylko
kolegami, przyjaciółmi, nikim więcej. To, co mieli w spodniach, nie było ani
trochę tak podniecające jak to, co skrywały bluzki koleżanek.
W
zasadzie to nawet pogodził się z faktem, że był hetero.
~*~
Wow, od ostatniego posta minął ledwie tydzień, a ja już dodaję kolejny - jestem z siebie dumna! ^.^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz