Aktualności

06.01.2018r.
Wciąż żyję.
Szok. Ta, wiem.
Oxymora

piątek, 25 maja 2012

M - Kartka i pióro

- Cześć wszystkim! Witam Was w programie "Kartka i pióro"! Jestem prowadzącą. Mam na imię Zosia. Zostało na Was rzucone Zaklęcie Kameleona, żebyście nie rzucali się w oczy. Dzisiaj odwiedzimy pewne trzy osóbki. Jedną na pewno kojarzycie. - Zosia mruga. Odwraca się tyłem do publiki. Bierze dwa głębokie oddechy i mówi do ściany:
- Błękitna krew.
Otwiera się przejście. Prowadząca wchodzi do pokoju skąpanego w zielonej poświacie. Wzrokiem wyławia dwie dziewczyny rozmawiające ze sobą na kanapie. W tym momencie blondynka, siedząca przodem do wejścia, szturcha swoją przyjaciółkę i wskazuje na Zosię. Brunetka powoli odwraca głowę i kiedy zauważa blondynkę, zaczyna biec w jej kierunku.
- Zosia! - Rzuca jej się na szyję. - Co ty tu robisz? - pyta, odsuwając ją na odległość ramion.
- Od dzisiaj mieszkam. - Uśmiecha się szeroko pytana.
- Ale... - zaczyna niepewnie. - Czy ty aby nie byłaś zawsze po stornie Gryffindoru?
- Owszem. - Zosia wzrusza ramionami. - Ale charakteru nie zmienię, jestem Ślizgonką i zostanę Ślizgonką. Lepiej się z tym pogodzić niż walczyć. Po za tym - dodaje po chwili - w Gryffindorze nie ma was. - Wyszczerza się do swojej rozmówczyni i jej towarzyszki, która właśnie dochodzi.
- Zośka! - słychać gdzieś z boku. - Co ty tu robisz?! Czy ty aby nie chciałaś być w Gryffie?
- Błagam, przed chwilą to przerabiałam... Charakteru nie zmienię.
- Zwłaszcza mojego, co?
- O co ci znowu chodzi? Źle ci tu? - Zosia udaje zawiedzioną. W końcu to ona ją tu umieściła.
- A nie, tak po prostu lubię wkurzać ludzi. - Na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
- Zwłaszcza Kubka, co? Zwłaszcza jak ci zaszpanuje jakimś zdaniem z francuskiego. - Blondynka wystawia język rozmówczyni.
- No co? To moja ślizgońska natura się odezwała. - Zakłada ręce na piersi i również prezentuje swój narząd smaku.
- A tak w ogóle to wiesz, że czytelnicy twierdzą, że powinnaś być w Hufflepuffie albo Ravenclawie? Nikt nie proponował Slytherinu...
- Co? Jakim cudem?!
- A nie wiem, ale czytelnicy zawsze mają rację, więc wynocha mi stąd! - Zosia pokazuje palcem wyjście z pokoju wspólnego.
- Uważaj, bo wrócę do Polski i pogadam sobie z twoimi czytelnikami...
- Właśnie się zorientowałam, że przeżywamy inwazję - rzuca Selena. - Już dwie Polki tu mamy... A ty Roksana to jesteś wredna. Zosię nam zabierasz. - Ciągnie omawianą w swoją stronę.
- Wiecie, coś mi się przypomniało... Czytelnicy to wszystko czytają...
- Od kiedy?! - Trzy głosy naraz. I to tuż przy uszach Zosi, to musiało boleć.
- Od kiedy weszłam do środka - piszczy.
- CO?! I dopiero teraz nam o tym mówisz?! - krzyczy Sel.
- No zapomniałam...
- Nie ma zapomniałam! - wydziera się Roksana. - Oni czytali całą naszą rozmowę bez naszej zgody! Nie ma!
- Ej, dziewczyny, po co się tak zaraz denerwować... W końcu nie mówiłyście nic, czego ktoś nie mógłby usłyszeć... - Zosia zasłania się rękami. Do Sel i Lizy argument widocznie dociera, bo zaprzestają niebezpiecznie zbliżać się do dziewczyny. Jednak Roksana, dalej patrząc groźnie na Zosię, zwraca się do niej:
- Miałaś nas poinformować, kiedy dokładnie przyjdziesz tu z tym swoim programem... A ty nic nie powiedziałaś! Ba! Nawet nie powiedziałaś, że nas odwiedzisz! Poza tym... Dzisiaj jestem wkurzona i muszę się na kimś wyżyć, a ty... Jesteś pod ręką. - Uśmiecha się szatańsko.
- Roksi, co ty chcesz mi zrobić...? - pyta zagrożona piskliwym głosem. - Roksi, przecież to ja. Zosia, pamiętasz? To ja wysłałam cię do Paryża, dałam ci Artka, nawet sprawiłam, że po nim nie płakałaś...
- Było minęło. - Roksana wzrusza ramionami.
- Roksi, po co ci to? Roksi, co ty chcesz z tym zrobić? Roksi?! Roksi! NIE! RATUNKU!


Ze względu na szczególne okrucieństwo tej sceny producent przerwał program.
Dziękujemy i przepraszamy za kłopoty.

~*~
Notka w całości dedykowana mojemu kochanemu Lenikowi! Dlaczego drugi raz pod rząd? Bo dzisiaj, tj. 12 grudnia, jest taki jeden szczególny dzień w roku, a mianowicie: urodziny Leeni!


Siostrzyczko kochana,
w tym dniu szczególnym
padam przed Tobą na kolana.
Nie zanudzam niczym nudnym,
lecz życzenia składam:
Sto lat w zdrowiu, bez choroby
Żeby wena zawsze była,
nie tak sobie odchodziła.
Żebyś mi wierzyła w siebie
to poczujesz się jak w niebie.
Dużo szczęścia i miłości
no i jeszcze cierpliwości:
do Twych braci
i do błędów moich,
i do Nek, gdy nie chce pisać.
Te życzenia, z serca prosto,
są dziś Tobie przeznaczone.
Kiedy na nie tak spoglądam
to mam oczy przerażone,
bo to się nie mieści w głowie,
żebyś Ty dostała takie coś,
ale, powiem szczerze, mam już dość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz