Szukając skrzynki pocztowej
niosłem list przez miasto.
[...]
Latający dywan znaczka
chwiejne litery adresu
plus pod pieczęcią ma prawda
szybująca ponad morzem.
niosłem list przez miasto.
[...]
Latający dywan znaczka
chwiejne litery adresu
plus pod pieczęcią ma prawda
szybująca ponad morzem.
Tomas Tranströmer
Po raz kolejny usiadła przy biurku, chwyciła pióro i pochyliła się nad pergaminem. Po raz kolejny krytycznie przyjrzała się atramentowym kreskom układającym się w litery, a litery w słowa, a słowa w zdania… Po raz kolejny z westchnieniem wyrzuciła zapisaną kartkę do kosza…
Czemu to wydawało się takie trudne? To powinno być proste! Ale nie było… Przecież już jutro pierwszy września! Tik, tak, tik, tak… Czas ucieka, a ona ciągle nie umiała napisać wiadomości. Czemu tak się bała? To nie koniec świata!
Przetarła dłonią oczy i spojrzała na zegarek. Powinna iść spać. I tak niczego nie napisze… Położyła się z postanowieniem, że następnego dnia w końcu wyśle list.
***
Peron 9¾ jak zwykle był pełny matek pouczających swoje dzieci i przyjaciół witających się po dwumiesięcznej przerwie. Ekspres Londyn-Hogwart pewnie zachwyciłby ją jak każdego roku, ale teraz jej głowę zaprzątały myśli o tym jak sformułować wiadomość.
Kiedy znalazła wolny przedział wyjęła z kufra pergamin, pióro, kałamarz i jakąś książkę. Używając podręcznika jako podkładki zaczęła pisać, jednak gdy pociąg ruszył musiała zrezygnować. Podskakiwanie pojazdu sprawiało, że litery były nieczytelne. Pozostało jej tylko układaćs łowa w głowie.
***
Podczas uczty była nieobecna. Wciąż błądziła myślami po linijkach tekstu. Chyba coś do niej mówili. Ktoś szarpnął jej ramię.
- Odezwij się wreszcie!
Spojrzała przyjaciółce w oczy.
- Wybacz mi, ale mam… pewną sprawę do załatwienia. Muszę to przemyśleć…
Wzrokiem wyszukała prefekta i zapytała go o hasło do pokoju wspólnego. Po chwili nie było jej już w Wielkiej Sali.
***
Postawiła ostatnią kropkę i jeszcze raz przeczytała treść. Skrzywiła się, ale postanowiła już nic nie poprawiać. Zostanie tak, jak jest, pomyślała. Wyszła z dormitorium i ruszyła do sowiarni.
Kiedy była na miejscu, rozejrzała się za swoją sową. Ta, jakby wiedząc, czego chce jej właścicielka usiadła jej na ramieniu prostując nóżkę. Po chwili leciała przez mroczne niebo, aby dostarczyć wiadomość.
***
Świt. Słońce leniwie wpełzało do pomieszczenia. Przez otwarte okno wleciała sowa. Okrążyła pokój i po chwili już jej nie było. Zostawiła jednak na biurku list.
Moi Drodzy!
Piszę to, aby poinformować Was, że przez najbliższy miesiąc nie będę wchodziła na blogi. Ani swoje, ani Wasze. W ogóle z komputera będę korzystała tylko pracując na lekcjach informatyki, a i wtedy nie będę udzielać się internetowo. Nie będę tu tłumaczyła, dlaczego, bo nie mam na to siły… Powiem tylko, że to wynika z pewnego mojego postanowienia, które kiedyś będę musiała spełnić…
Jeśli chcecie poznać szczegóły, postaram się to wyjaśnić za miesiąc na gadu-gadu. Wystarczy do mnie napisać :)
Tak więc… Znak życia dam najwcześniej 1 października.
Do napisania,
Zosia
~*~
Na starym blogu to robiło za informację, tyle że ładnie opakowaną. Nie jest tu potrzebne, ale wszystko to wszystko xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz