Aktualności

06.01.2018r.
Wciąż żyję.
Szok. Ta, wiem.
Oxymora

piątek, 25 maja 2012

M - Śnieżne zabawy

Fandom: Harry Potter

Święta to taki moment, kiedy wszyscy żyją w zgodzie. Ślizgoni i Gryfoni, dziewczyny i chłopaki, mugole i czarodzieje. Wszyscy razem nawalają się na śnieżki i lepią bałwana.
A Święta bez śniegu? To jak żołnierz bez karabinu albo uczeń bez jedynki. Jak James bez okularów.
internetowa.33

               Ciepło i przyjemnie… Mogłabym tak leżeć już zawsze… Ale czy życie jest sprawiedliwe? Oczywiście, że nie. I dlatego z tego cudownego snu-nie-snu (czyt. pół-snu) wyrwało mnie trzaśnięcie drzwiami. W rozpaczliwej próbie powrócenia do stanu nieświadomości wtuliłam się mocniej w poduszkę.
               - Zosia, wstawaj! - Ktoś rozsunął kotary mojego łóżka.
               - A chcesz dożyć jutra? - wymamrotałam z zamkniętymi oczami. - Jak tak to lepiej mnie nie budź…
               - Ale… - zaczęła „osoba” nierozumiejącym tonem - ty już jesteś obudzona…
               - Więc nie wyciągaj mnie z łóżka…
               - Ale Zosia… Już prawie dziesiąta…
               Poderwałam się do pozycji siedzącej. Kiedy zdążyłam otworzyć oczy?
               - DOPIERO?! I ty masz czelność budzić mnie tak z samego rana?! Tego jednego dnia chciałabym się wyspać, wiesz?! - Zrozumiałam, o czym mówię. - Chwila… Dzisiaj Gwiazdka! I ty dopiero teraz mnie budzisz?! No wiesz! Jak tak można?!
               Dziewczyna zrobiła piękną minę „are you fucking kidding me” i nie odpowiedziała.
               - PREZENTY! - wydarłam się za to.
               I po chwili dormitorium było całe w skrawkach papieru prezentowego. Dopiero kiedy ostudziłam swoją ciekawość prezentową, przyjrzałam się dokładniej koleżance.
               - Czemu jesteś w kurtce? I rękawiczkach? I kozakach?
               - Bo - dramatyczna przerwa - spadł śnieg!
               - Bez jaj! Naprawdę?! - pisnęłam.
               - Naprawdę. I zaraz idziemy wszyscy na błonia, żeby to należycie uczcić, więc ubieraj się!
               Poderwałam się na równe nogi, chwyciłam ciepłe ciuchy i cały asortyment potrzebny do „niezmarznięcia” i po chwili byłam gotowa do wyjścia.
               - Ruszajmy!
***
               Wszyscy już na nas czekali.
               - Wreszcie przyszły! - zirytowała się Alex.
               - Nie czepiaj się. Jej wina. - Roksana wskazała na mnie. W odpowiedzi wystawiłam jej język.
               - Dobra, ważne, że jesteście - zakończyła sprawę Lily.
               - Ale kara was nie ominie. - James uśmiechnął się huncwocko i mrugnął do Syriusza. Ten w odpowiedzi skinął głową i zanim się obejrzałam razem z Roksaną leżałam w śniegu.
               - Aaa! Zimno! - krzyczałam.
               - Ta zniewaga krwi wymaga! - Roksana patrzyła na chłopaków morderczym wzrokiem. Jej długie brązowe loki były całe w śniegu. Ulepiła kulkę z białego puchu i rzuciła nią w Jamesa. Prosto w twarz. Ja też już trzymałam śnieżkę w ręku i planowałam dużo bardziej bolesny zamach na Syriusza. Wycelowałam, zebrałam siłę w ramieniu i rzuciłam.
               - AŁA! - Black zasłonił krok rękami, a ja zaczęłam się śmiać. Roksana i Alex też. Nagle po błoniach rozległ się przerażający pisk.
               - RATUNKU! - Emily wisiała na ramieniu wysokiego chłopaka, wymachiwała nogami w powietrzu i biła go pięściami po plecach. - Mark puszczaj mnie!
               - Robi się. - Chłopak wrzucił ją do zaspy jeszcze głębszej niż ta, w której wylądowałam ja z Roksaną.
               - Hej! - Alex już lepiła śnieżkę. - Tak się bawisz?! - Ulepiła. - To masz! - I rzut prosto w środek pleców! Bitwa została uroczyście rozpoczęta.
***
               Śnieg latał wszędzie. Nie nadążałam z lepieniem kulek. Nagle oderwałam się od ziemi. Zobaczyłam krótkie brązowe włosy i to wystarczyło do rozpoznania przeciwnika.
               - MAREK! Co ty chcesz zrobić?! Postaw mnie na ziemię! - Chłopak w odpowiedzi tylko się zaśmiał. - Czemu ja?! To Kingę powinieneś wrzucać! To jej znalazłeś kluczyk! Nie ma tak! Ja się nie… - Nie dokończyłam, bo wpadłam w śnieg. Zamiast się podnieść zaczęłam robić aniołka. Kiedy stwierdziłam, że skończyłam podniosłam się z ziemi, żeby poczuć uderzenie zimnego pocisku w ucho. - Kto to?! - Odwróciłam się w stronę, z której nadleciała śnieżka. Blondyn machał do mnie i uśmiechał się niewinnie. - REMUS! Już nie żyjesz!
***
               Przemoczeni do suchej nitki ogłosiliśmy zawieszenie broni i zrobiliśmy coś bardziej twórczego. Ulepiliśmy bałwana. Przyglądaliśmy się swojemu dziełu, kiedy Lily nagle zdjęła z nosa Jamesa okulary i założyła śnieżnemu człowiekowi.
               - Teraz wygląda jak prawdziwy bałwan - stwierdziła, a my wybuchliśmy śmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz