Święta to taki moment, kiedy wszyscy żyją w zgodzie. Ślizgoni i Gryfoni, dziewczyny i chłopaki, mugole i czarodzieje. Wszyscy razem nawalają się na śnieżki i lepią bałwana.
A Święta bez śniegu? To jak żołnierz bez karabinu albo uczeń bez jedynki. Jak James bez okularów.
internetowa.33
Ciepło i przyjemnie… Mogłabym tak leżeć już zawsze… Ale czy życie jest sprawiedliwe? Oczywiście, że nie. I dlatego z tego cudownego snu-nie-snu (czyt. pół-snu) wyrwało mnie trzaśnięcie drzwiami. W rozpaczliwej próbie powrócenia do stanu nieświadomości wtuliłam się mocniej w poduszkę.
- Zosia, wstawaj! - Ktoś rozsunął kotary mojego łóżka.
- A chcesz dożyć jutra? - wymamrotałam z zamkniętymi oczami. - Jak tak to lepiej mnie nie budź…
- Ale… - zaczęła „osoba” nierozumiejącym tonem - ty już jesteś obudzona…
- Więc nie wyciągaj mnie z łóżka…
- Ale Zosia… Już prawie dziesiąta…
Poderwałam się do pozycji siedzącej. Kiedy zdążyłam otworzyć oczy?
- DOPIERO?! I ty masz czelność budzić mnie tak z samego rana?! Tego jednego dnia chciałabym się wyspać, wiesz?! - Zrozumiałam, o czym mówię. - Chwila… Dzisiaj Gwiazdka! I ty dopiero teraz mnie budzisz?! No wiesz! Jak tak można?!
Dziewczyna zrobiła piękną minę „are you fucking kidding me” i nie odpowiedziała.
- PREZENTY! - wydarłam się za to.
I po chwili dormitorium było całe w skrawkach papieru prezentowego. Dopiero kiedy ostudziłam swoją ciekawość prezentową, przyjrzałam się dokładniej koleżance.
- Czemu jesteś w kurtce? I rękawiczkach? I kozakach?
- Bo - dramatyczna przerwa - spadł śnieg!
- Bez jaj! Naprawdę?! - pisnęłam.
- Naprawdę. I zaraz idziemy wszyscy na błonia, żeby to należycie uczcić, więc ubieraj się!
Poderwałam się na równe nogi, chwyciłam ciepłe ciuchy i cały asortyment potrzebny do „niezmarznięcia” i po chwili byłam gotowa do wyjścia.
- Ruszajmy!
***
Wszyscy już na nas czekali.
- Wreszcie przyszły! - zirytowała się Alex.
- Nie czepiaj się. Jej wina. - Roksana wskazała na mnie. W odpowiedzi wystawiłam jej język.
- Dobra, ważne, że jesteście - zakończyła sprawę Lily.
- Ale kara was nie ominie. - James uśmiechnął się huncwocko i mrugnął do Syriusza. Ten w odpowiedzi skinął głową i zanim się obejrzałam razem z Roksaną leżałam w śniegu.
- Aaa! Zimno! - krzyczałam.
- Ta zniewaga krwi wymaga! - Roksana patrzyła na chłopaków morderczym wzrokiem. Jej długie brązowe loki były całe w śniegu. Ulepiła kulkę z białego puchu i rzuciła nią w Jamesa. Prosto w twarz. Ja też już trzymałam śnieżkę w ręku i planowałam dużo bardziej bolesny zamach na Syriusza. Wycelowałam, zebrałam siłę w ramieniu i rzuciłam.
- AŁA! - Black zasłonił krok rękami, a ja zaczęłam się śmiać. Roksana i Alex też. Nagle po błoniach rozległ się przerażający pisk.
- RATUNKU! - Emily wisiała na ramieniu wysokiego chłopaka, wymachiwała nogami w powietrzu i biła go pięściami po plecach. - Mark puszczaj mnie!
- Robi się. - Chłopak wrzucił ją do zaspy jeszcze głębszej niż ta, w której wylądowałam ja z Roksaną.
- Hej! - Alex już lepiła śnieżkę. - Tak się bawisz?! - Ulepiła. - To masz! - I rzut prosto w środek pleców! Bitwa została uroczyście rozpoczęta.
***
Śnieg latał wszędzie. Nie nadążałam z lepieniem kulek. Nagle oderwałam się od ziemi. Zobaczyłam krótkie brązowe włosy i to wystarczyło do rozpoznania przeciwnika.
- MAREK! Co ty chcesz zrobić?! Postaw mnie na ziemię! - Chłopak w odpowiedzi tylko się zaśmiał. - Czemu ja?! To Kingę powinieneś wrzucać! To jej znalazłeś kluczyk! Nie ma tak! Ja się nie… - Nie dokończyłam, bo wpadłam w śnieg. Zamiast się podnieść zaczęłam robić aniołka. Kiedy stwierdziłam, że skończyłam podniosłam się z ziemi, żeby poczuć uderzenie zimnego pocisku w ucho. - Kto to?! - Odwróciłam się w stronę, z której nadleciała śnieżka. Blondyn machał do mnie i uśmiechał się niewinnie. - REMUS! Już nie żyjesz!
***
Przemoczeni do suchej nitki ogłosiliśmy zawieszenie broni i zrobiliśmy coś bardziej twórczego. Ulepiliśmy bałwana. Przyglądaliśmy się swojemu dziełu, kiedy Lily nagle zdjęła z nosa Jamesa okulary i założyła śnieżnemu człowiekowi.
- Teraz wygląda jak prawdziwy bałwan - stwierdziła, a my wybuchliśmy śmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz