Czas, straszny lekarz, w ślepym bezrozumnie leczy najdroższy ból wbrew sercu.
Leopold Staff
Szła korytarzem, przyciskając książki do piersi, a długie włosy obijały się o plecy przy każdym kroku. Bez wątpienia, była wyjątkowa. Czarne oczy, blond loki, zaróżowione policzki, trójkątna twarz przywodząca na myśl kota. Podobała mu się już w Hogwarcie, ale wstydził się z nią porozmawiać. Potem okazało się, że chodzą na ten sam kurs w Ministerstwie Magii. Chciał ją bliżej poznać, ale nie wiedział jak, była taka zamknięta w sobie… W końcu postanowił coś zrobić. Wziął głębszy oddech i podszedł do niej.
- Cześć, Emily.
- O, hej, Mark.
- Słuchaj, tak sobie myślałem, że może jak nie masz dzisiaj żadnych planów to może… moglibyśmy… Znam fajną kawiarenkę i…
- Och, Mark… - Spuściła wzrok. - To bardzo miło z twojej strony, ale… dzisiaj nie mogę…
- Ach, jasne, rozumiem… To cześć. - Odwrócił się i odszedł szybkim krokiem.
- Cześć - odpowiedziała cicho.
***
Przeszła przez żelazną bramę. Szła dobrze sobie znaną szeroką, brukowaną drogą, mijając kolejne nagrobki. Wkrótce stała przed płytą wykonaną z czarnego marmuru. Czarnymi oczami wpatrywała się w złote litery:
Nicholas Brown
12.07.1980 - 02.05.1998
Położyła na grobie bukiet bratków*, a łzy napłynęły do jej oczu.
- Trzy lata… Ale jest dobrze… Radzę sobie… Po prostu tęsknię…
Powróciły wspomnienia. Te wszystkie wspólne chwile. Pierwsza randka, pocałunek. To był jej własny mały świat. Ale nic nie trwa wiecznie. Bitwa o Hogwart. Jego nieruchome ciało. Łzy, które znowu leciały po jej policzkach.
- Kogo ja oszukuję? Czemu musiałeś odejść? Potrzebuję cię. Sama nie dam rady…
- Nie jesteś sama… - usłyszała nieśmiały głos koło ucha. Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła kogoś, kogo najmniej spodziewała się ujrzeć.
- Mark…- szepnęła i przytuliła się do niego. Schowała twarz w jego ramionach i rozpłakała się na dobre. Czuła jak chłopak głaszcze ją po głowie.
-Emily… Wszystko będzie dobrze… Jestem przy tobie i zawsze będę, jeśli ty… jeśli tego chcesz…
- Mark, ja… - spojrzała na nagrobek. Co mam zrobić? Nick… W tym momencie po głowie przeszedł jej obraz. Biały aster…** Zrozumiała przekaz. - Chcę…
Spojrzała mu w oczy, a on miał wrażenie, że gdzieś na dnie zobaczył błysk złotego koloru…***
*Emily wierzyła w mowę kwiatów. Według http://www.abcgospodyni.pl/mowa_kwiatow.html bratek oznacza pamięć.
**Według http://www.asflor.pl/mowa.htm biały aster znaczy jestem szczęśliwy wiedząc, że jesteś kochana.
***Emily była metamorfomagiem. Pierwotny kolor jej oczu to złoty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz