Choroba jest na ogół początkiem tego równania, którego wynikiem jest śmierć.
Samuel Johnson
Ból. Rozrywa całe ciało. Nie ma nic innego. Jedno słowo, które składa się na całe wspomnienie. To boli. Mam dość. Ja już nie chcę! Niech to się wreszcie skończy!
Ukłucie. Znowu coś podają. Ale to nie działa! Dlaczego TO NIE DZIAŁA?! Oni są lekarzami, do cholery! Powinni umieć temu zaradzić! Czemu tego nie skończą?! Niech oni to w końcu wyłączą!
I wtedy nastała ciemność…
***
Ciemno… Pusto… Czy ja latam? Fajnie… Nic nie boli… I tak spokojnie… Żadnych ukłuć. Żadnych łez. Jest pięknie…
Pik. Pik. Pik.
Co to? Nie, już się skończyło. Brzmiało, jakby z daleka, ale teraz znowu jest tak cicho… Musiało mi się wydawać.
Lekarze mówią, że możesz słyszeć…
I znowu urwało się po chwili… Może jednak naprawdę to słyszałam? Ciekawe, ile minęło czasu? Tydzień? Dwa?
Kiedy się wreszcie obudzisz? Nie zostawiaj mnie…
Przestańcie zakłócać moją ciszę! Mi tu jest tak dobrze…
***
Nagle ciemność się rozjaśniła… A w świetle pojawiła się Ona… Inaczej ją sobie wyobrażałam… Myślałam, że to będzie kościotrup w czarnym płaszczu i z kosą. Albo kobieta ubrana na czarno, z czarnymi włosami, czarnymi skrzydłami… A co zobaczyłam?
Małą, zaledwie siedmioletnią, dziewczynkę w białej letniej sukience… Uśmiechała się delikatnie, a jej blond włoski były związane w dwa kucyki przewiązane niebieskimi wstążkami. Była taka beztroska, słodka, szczęśliwa…
I wtedy zadała jedno pytanie:
- Pójdziesz ze mną?
***
Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!
***
Zgodziłam się…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz